Lubię te moje wieczorne spacery
 z dala od zgiełku i ludzkiego tłumu
 łąką i lasem po horyzont szczery
 iść słuchając traw subtelnego szumu
 Tam uszy cieszy melodia słowika
 płynąca z ciepłej wiosennej ciemności
 trelem tak czystym że duszę przenika
 zdumiewa siłą słowiczej miłości
 Wtedy tak lekko ze zwiewnością wiatru
 odmieniam jej imię przez wszystkie przypadki
 myślami tulę wielbię niczym sacrum
 choć jest daleko ust jej czuję płatki
 Lubię te moje wieczorne spacery
 z dala od zgiełku i ludzkiego tłumu
 łąką i lasem po horyzont szczery
 iść słuchając traw subtelnego szumu
 Tam uszy cieszy melodia słowika
 płynąca z ciepłej wiosennej ciemności
 trelem tak czystym że duszę przenika
 zdumiewa siłą słowiczej miłości
 Wtedy tak lekko ze zwiewnością wiatru
 odmieniam jej imię przez wszystkie przypadki
 myślami tulę wielbię niczym sacrum
 choć jest daleko ust jej czuję płatki
 Lubię te moje wieczorne spacery
 z dala od zgiełku i ludzkiego tłumu
 łąką i lasem po horyzont szczery
 iść słuchając traw subtelnego szumu
 Tam uszy cieszy melodia słowika
 płynąca z ciepłej wiosennej ciemności
 trelem tak czystym że duszę przenika
 zdumiewa siłą słowiczej miłości
 Wtedy tak lekko ze zwiewnością wiatru
 odmieniam jej imię przez wszystkie przypadki
 myślami tulę wielbię niczym sacrum
 choć jest daleko ust jej czuję płatki

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz