wtorek, 29 kwietnia 2014




Uśpione emocje powoli dają o sobie znać.
Uczucia zalewają mnie falami.
Biegnę po kartkę i drżącą ręką chwytam ołówek.
Płaczę słowami.
Samotność jest żałobą serca.
Nosi się na czarno i ciągle milczy.
Nie śpiewa, bo głos uwiązł jej w gardle.
Nie tańczy, bo ciało odrętwiało z bólu.
Z bezsilności spuszcza głowę,
skrywając twarz za kurtyną włosów.
Czarna maź spływa wraz z łzą po upudrowanym policzku.

Samotność cierpi samotnie.
Nie zadaje bólu innym.
To ją zraniono.

Samotność to ja.

Czuję się jak ktoś pobity od środka na śmierć, nie jak ktoś żywy, ale jak nie-trup

C i ę ż k o.
Gdy tylko się podnoszę i z wielkim trudem wychodzę na prostą pojawia się tajemnicze "coś", które ciągnie mnie w dół. Ledwo postawię stopę na tej wspaniałej, szczęśliwej drodze, wiatr spycha mnie na pobocza pełne błota i dziur. Taplając się kolejno w tych bagnach, opadam z sił. Już nie walczę, nie daję sobie z tym rady. Zniknął mój zapał wojownika o szczęście i pokój, zniknęła chęć stanowienia o czymkolwiek. Wszystko pląta się niemiłosiernie i upada. Wszystko jest takie kruche i tłucze się pod wpływem najdelikatniejszego mojego dotyku. Wszystko ucieka ode mnie, tak okropnie daleko. Jestem do niczego. Cały świat przeciw mnie jednej, a ja nie jestem w stanie sama nawet zgiąć najmniejszego palca. S a m a. Zostaje sama po raz kolejny.
                    
                       
tumblr_mg1rhnVSj51rroyi9o1_500.jpg

tumblr_lukcoi1lyu1qc6xjbo1_500.jpg

zbyt powoli dochodzę do siebie.
Stres zrobił swoje.
Niby normalna kolej rzeczy,wiemy,że nie każdy MUSI przez to przejść,a jednak...

                                          
          
          
                            

poniedziałek, 28 kwietnia 2014



O tym, że Bohaterowie książki Alana Alexandra Milne’a „Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka” są rzekomo chorzy psychicznie, słyszał pewnie każdy. Przypomnę tylko, że Kubuś Puchatek, według tego co mówią niektórzy psychologowie, jest opóźniony w rozwoju, dodatkowo objada się kompulsywnie, Prosiaczek, posiada kompleks niższości, nerwicę lękową, Kłapouchy – depresję, Królik to pracoholik, a Krzyś – schizofrenik. Idąc dalej tym tropem, Ania z Zielonego Wzgórza to przykład FASD, po alkoholowego uszkodzenia płodu. Wskazuje na to jej impulsywne, „dziwaczne” czasem zachowanie i słowotok.

 Świetnym przypadkiem do „badania” na pewno jest doktor House. Bo czegoż my tu nie mamy. Można wymienić głęboką depresję, przykrytą sporą dozą złośliwości i grubiaństwa, jest lekomanem, wykazuje cechy narcystyczne, może autyzm. Harrego Pottera dopadają bóle migrenowe oraz halucynacje , które stanowią zapowiedź jakiejś choroby psychicznej. Z kolei Bridget Jones cierpi na lekką depresję, ma problemy z odżywianiem. Świetny przypadek to bohater książki „Pachnidło” (super lektura) -Jan Baptysta Grenouille, któremu można przypisać autyzm.

 Są też filmy i książki, które w sposób bezpośredni opisują chorobę bohatera: „Piękny umysł”, „Dzień świra”, „Wyspa tajemnic”, „Ogród Elizy”, „Szklany klosz” Sylvii Plath, „Lot nad kukułczym gniazdem” itd…

 W sumie jest tyle zaburzeń, zespołów chorobowych, chorób psychicznych, nerwic, upośledzeń, że można się pokusić o stwierdzenie, że każdy coś „ma”. A jak nie ma to „nabędzie”. Tak jak dwanaście dziewczyn z miasteczka w USA, które nagle dopadła tajemnicza choroba, z zaskakująco podobnymi objawami co w zespole Tourette’a, który notabene jest chorobą genetyczną i nie można się nim zarazić czy nabyć.

 Teraz powinnam się zająć sobą... Cholera, cieżki ze mnie przypadek, oszczędzę Wam tego.

 Niestety, często w swoim postępowaniu kierują się nie intelektem, a bardzo silnymi emocjami…
Dużo z tego jesiennego nastroju jest we mnie – smutek, tajemniczość i izolacja, pragnienie osiągnięcia wewnętrznego spokoju…W większości zgadzam się z opisem tego znaku… Chociaż ja zamiast mściwości raczej mam pamiętliwość, zwłaszcza do wyrządzonych mi krzywd… Bez żądzy zemsty  - chociaż czasami takie myśli też przez głowę mi przechodzą… Jestem bardzo uczuciową skorpionicą, wręcz powiedziałabym,że stanowczo za bardzo… Jestem za mocno wrażliwa i potrafię wszystko wziąć sobie do serca… A powinnam uważać gdzie lokuję  swoje uczucia – bo skorpiony są bardzo płomienne i żarliwe w sferze uczuciowej, dlatego jeśli zwiążą się z kimś nieodpowiednim traktują to jako ogromną porażkę… Jestem wierna, lojalna i wymagam jednocześnie tego samego…Poszukuję prawdy o rzeczywistości bez względu na to, jakby była ona brutalna… Tylko prawda mnie interesuje…Zwłaszcza ostatnio usilnie poszukuję tej prawdy… Wiem, że prawdziwa wartość rzeczy i ludzi jest dla oka niewidzialna…Jestem  idealistką gotową do walki o to w co wierzę aż do końca… Cokolwiek robię,angażuję się w to całym sercem…Nigdy nikogo o nic nie proszę i to jest chyba mój błąd… Mam skłonność do popadania w skrajności i obce są im stany pośrednie….W postępowaniu względem innych kieruję się zawsze uczuciem… Może nim być miłość, nienawiść lub inny stan emocjonalny, lecz nigdy wyrozumowana kalkulacja…Jak każdy skorpion doświadczam tylko uczuć skrajnych…Albo kogoś kochamdo szaleństwa, albo nienawidzę… Nie znam stanów pośrednich…Potrafię być bardzo gorąca albo lodowata…Ale obojętna – nigdy…Namiętnie i głęboko kocham i tak samo pragnę być kochana…Nie jestem jednak odporna na przeciążenia fizyczne i psychiczne…. Chociaż tak jak  mitologiczny Feniks odrodzę się kiedyś popiołów kryzysów i beznadziei…Moja psychika to bardzo niestabilny obszar…Na zewnątrz zdaję się być spokojna i opanowana, natomiast w środku przechodzą przeze mnie straszliwe burze… Jestem bardzo zacięta i potrafię przeczekać parę lat, by znaleźć dobry moment do ataku…Bo niestety ale trzeba pamiętać,że zadzierać ze Skorpionem jest źle, a ze Skorpionem kobietą – fatalnie  Jestem wiernym przyjacielem i bardzo niebezpiecznym wrogiem…Doznanych krzywd,lub nawet tylko przykrości nigdy nie zapominam… Nie mszczę się, potrafię wybaczyć ale nie zapominam…Najtrudniej zapomnieć mi o ranach od bliskich – mogę pamiętać je latami…To te głęboko skryte rany,które są właśnie efektem bardzo długo chowanej urazy emocjonalnej,której moja podświadomość nie chce się pozbyć…Wiem – powinnam dążyć do szukania wewnętrznego spokoju…Powinnam też nauczyć się wyrażać swoje uczucia i nie ukrywać ich tak szczelnie… Może to pisanie mi pomoże?… Mam jednak także dobrą pamięć dla wyświadczonych mu przysług i dobrodziejstw… Potrafię być dla przyjaciół wspaniałą podporą, bo jestem w stanie w tym celu zmobilizować w sobie olbrzymie rezerwy sił i wykazać bezprzykładną energię, ofiarność, bezinteresowność, jeżeli zajdzie ku temu potrzeba…Równie mocno kocham jak nienawidzę…Miłości i przyjaźni oddaję się całkowicie, z pasją,nie martwiąc się o to, co powiedzą inni… No cóż… Jeśli kocham to bezgranicznie i do końca… Jeśli nienawidzę to konsekwentnie i z pełną świadomością  Moje uczucia bywają silne, głębokie i trwałe… Nie interesuję się błahymi flirtami, „romansami za grosz”… Nie znoszę oszukiwania !Podobno raki lubią być tam, gdzie pojawiają się trudności, gdzie należy podejmować trudne decyzji gdzie zagraża niebezpieczeństwo – tu akuratnie bym się nie zgodziła, chociaż jakoś zawsze tam jestem,ale na pewno tego nie chcę… Zmagam się z życiem, bo nie mam wyjścia, a nie że lubię… Nie jestem zdolna do myślenia „jakoś to będzie”… Przeciwnie, jestem w duszy przekonana, że będzie gorzej, przygotowuję się więc na najgorsze…Z góry obmyślam jak zwalczyć przyszłe, przypuszczalne trudności, których inni się w ogóle nie spodziewają… A potem i tak sobie za bardzo nie radzę…
I podobno Rak  ma skłonność do bezsenności – gdy nawiedzi go taki stan, może trwać bardzo długo, doprowadzając go na skraj załamania nerwowego…  
Jednak, zły czy dobry, Skorpion na pewno nigdy nie jest nudny

Święty Jan Paweł II

sobota, 26 kwietnia 2014


Muszę to wyrzucić z siebie-jeżeli oczywiście potrafię mając na uwadze to jak w tej chwili się czuję i co czuję. Zawsze myślenie pod wpływem ogromnego stresu było moim problemem.To bardzo dziwne uczucie. Trudno nie tylko je zdefiniować,ale również opisać. Mam dość tej samotności. ON zabawia się przy nadarzających się okazjach i skupia swoje życie na realizowaniu swoich zachcianek/nie tylko alkoholicznych/ a ja jestem skazana na bycie sama z sobą. Całe dnie spędzam przy tym cholernym komputerze  - aż bolą mnie oczy. Dla  zabicia nie tylko myśli, ale również czasu, bo ile można "przątać" ja ON to mówi. Faktem jest,ze dom jest zadbany aż do przesady, co kosztuje mnie nie mało wysiłku. Przerażają mnie już te ściany i cisza, którą staram się zabić- muzyką. Na dłuższy czas tak żyć nie można. Orgraniczyłam życie towarzyskie do minimum/ bo to koleżanka mu sie nie podoba. bo....bo..../ Nie będę wulgarna. Niby  wszystko mi wolno, a jednak NIC !   Zaczynam nienawidzić tego domu, tych ścian, tego sprzątania, gotowania itp. Nie umiem tak żyć. Długo zastanawiałam się nad podjęciem decyzji wyjazdu w góry, od której ON cały czas mnie przekonuje,ze nie powinnam... boooo..Zrobię to jednak pomimo tego,że kocham ten zakątek ziemi i bardzo trudno będzie mi się z nim roztać na zawsze. Całe szczęście,że nie ma nic dopowiedzenia, bo wszystko jest moją własnością/ łącznie z autem/. Nie mogę juz dłużej tak żyć. Może tam nie będzie lepiej, ale chociaż nie będę słyszała tej ciszy..... np. teraz słyszę jak kapie woda z kranu w łazience.Czuję się  dziwnie, coś  uciska mi kltakę piersiową i mam ogromną ochotę płakać. Nie użalam się nad sobą- tylko jest mi bardzo przykro.. przykro, kiedy inni spędzają razem czas, a ja zawsze-praktycznie całe życie ... sama.. bo nie wypada, bo charakter wykonywanej pracy nie pozwala mi na  bycie sobą. Zawsze pod strażą,ze tak powiem , w domu pod rządami dyktatora, w pracy pod rządami.... i co inni powiedzą. Kocham to co robię i pewnych stereotypów nie mogę złamać-muszę  być przykładem. Mój Boże jaką ogromna pomyłką był mój ślub z tym człowiekiem .... i tylko dlatego się z nim meczę, bo lituję się nad nim i jego ułomnościami. Wiem,że nie powinnam. Wiem....i po tym co przez niego przeszłam nie powinnam mieć żadnych wyrzutów  sumienia. Takiego bólu nie zadał mi nikt-nigdy. W tej chwili nie chcę do tego wracać...... Zastanawiam się nad swoim życiem w górach. Tak, to jest słuszna decyzja-przynajmniej będę słyszała głos- bliskich mi sercu  bliskich. Zdaję sobie sprawę z tego,że nie zwsze bedzie tak jak powinno, ale ten drań.... w końcu mu się skończy hulaszczy tryb życia.Wczoraj zaproponowałam mu,ze moze niedzielę spędzimy na wsi, przy grilu. Nie !  ON tak owszem, wśród swoich znajomych, ale beze mnie. Dziwne,ze nie mamy wspólnych znajomych, ani przyjaciół.Przy okazji opróżnił  prawie pół zamrazarki... Nie razem.... oddzielnie..Nie potrafię już dłużej tak żyć..... mam dość !

czwartek, 24 kwietnia 2014



Bał się słowa “kocham”. Jak cholera. A przecież to tylko słowo. Tylko zlepek przypadkowych głosek, którym ktoś nadał jakieś głębsze znaczenie. A mimo tego bał się go… Bo to słowo było obietnicą, wyrażało więcej niż tysiące innych. Wypowiadając je, składa się jednocześnie obietnicę. “Będę przy Tobie. Zawsze i wszędzie, jak Anioł Stróż. Będę gotów iść za Tobą na koniec świata tylko po to, by Cię zobaczyć. Będę Cię wspierał, pocieszał, komplementował. Będę z Tobą bezgranicznie szczery. Będę. Tak po prostu”. Coś w ten deseń. Tylko bardziej.

Mikołaj Bajorek

rydwany ognia...







niedziela, 20 kwietnia 2014




Drogi Boże czy Ty zawsze wkładasz prawidłowe dusze do prawidłowych ludzi? I nigdy się nie mylisz, co?
Mądry człowiek nie powinien na siłę otaczać się tłumem ludzi, aby przezwyciężyć samotność, gdyż nie docenia wtedy zalet spokojnego przebywania z samym sobą. Wiele odpowiedzi i uspokojenia można zaznać prowadząc medytację chrześcijańską. Nie zawsze „przyjaciel”, któremu zwierzymy się z naszej samotności czy innych problemów jest naszym rzeczywistym przyjacielem („Nie ufaj miłemu głosowi, gdyż siedem ohyd ma w sercu” Prz 26,25). Każdy swój krzyż dżwiga.
Wcale nie jest za późno, by szukać świata ze snów.POdobno:}}
Tak pięknie za oknem.
 Skończyłam spacer po lesie:}
Wyleczyć się z samotności się nie da. Opisać się nie da, kiedy od kilkunastu lat człowiek spędza sam Święta. Nie znacie tego uczucia co to znaczy puste miejsce przy stole. Moja samotność jest z wyboru i tak ją pokochałam,ze jej nienawidzę. Przyczyny nie tylko obiektywne, zarówno w świecie realnych jak i wirtualnym gdzie szukałam chociaż znajomych nie  przyniosła oczekiwanych efektów. Rozumiem -przeszłość,ale dlaczego dalej mam z tym problem? Jest nast  kolejny rok Świat samotnych. "Ten" nawet mi nie zaproponował,że razem chociaż zjemy śniadanie. Jego zachowanie nie tylko wyprowadza mnie z równowagi również  staje się torturą. Powinnam być wśród bliskich a bliscy mojemu sercu albo odeszli a ci co pozostali są bardzo daleko. Jak wytłumaczyć dziwny ucisk na sercu?

 

piątek, 18 kwietnia 2014

Wszystkim Państwu a zarazem kazdemu z osobna życzę Radosnych Świąt Zmartchwstania Pańskiego
Niech czas wielkanocny utrzyma nasze marzenia w mocy
i wszystkie życzenia okazały się do spełnienia
i aby nie zabrakło nam wzajemnej życzliwości
abyśmy przez życie kroczyli w ludzkiej godności
i niech symbol Boskiego odrodzenia był
i dla nas celem do spełnienia.


Zdjęcie: Abyś nam w godzinie śmierci bramy niebios otworzyła
 
Męka
«Pusto... Czemu nie przyszedł, kto strudzon i pragnie?
Ułomków z pięciu chlebów już sprzątnięte kosze...
Tknięty bezwładem odszedł... wziął na bary nosze...
Czy dziś Pascha?... Oddalcie to płaczące jagnię...

Pożywajcie... To moja krew, a to moje ciało...
O, nie móc, znużonemu, umrzeć w ciszy!... Prochu
Bezsilny!... O, konanie wśród wrzasków motłochu!...
Kur zapiał... Jak głos rani... Gdzie Piotr?... Czasu mało...
Przebaczam winy łotrom i wszetecznej dziewce...
Patrz! Zbiry lśniące ostrza wtykają na drzewce...
Więc już?... Jam gotów... Wiedźcie mnie: Pobladłeś, Janie?
Matko... Otrzyj mi czoło... Ściszcie zgrai krzyki...
Uczniu mój... rozsypujesz w ucieczce srebrniki...
Trzeba... A moc wytrwania słabnie... Ojcze..., Panie...»
Leopold Staff
 

środa, 16 kwietnia 2014





Bajka o zasmuconym smutku


 Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.
 Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
 a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
 szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
 Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
 Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
 "Kim jesteś ?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
 a blade wargi wyszeptały: "Ja ? ... Nazywają mnie smutkiem"
 "Ach ! Smutek !", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
 "Znasz mnie ?", zapytał smutek niedowierzająco.
 "Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
 "Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
 Nie boisz się ?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły ?
 Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
 Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny ?" "Ja ... jestem smutny."
 odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
 Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
 powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło ?"
 Smutek westchnął głęboko.
 Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać ?
 Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
 "najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
 Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
 i towarzyszyć im przez pewien czas.
 Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
 Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
 "Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
 Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
 A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
 Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
 Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
 I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
 Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
 Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
 "Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
 Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "rzecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
 Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
 Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
 Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
 Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
 która co pewien czas się otwiera. A jak to boli !
 Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
 i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
 Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
 Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
 Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
 Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze,
 potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.
 Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
 "łacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
 "Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
 Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
 Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
 Smutek nagle przestał płakać.
 Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
 "Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś ?"
 "Ja ?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko,
 jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA !"