Spacerując wieczorem…
W pewnej uliczce…
Znalazłem na chodniku
Białą różyczkę…
Smutna, słaba…
...
Bezbronna była
Podniosłem nieśmiało główkę…
Zwiędniętą…
Opuściła
Wtuliła w moją dłoń
Jakby…
Błagając, prosząc mnie
Pomóż , uratuj…
Życie me
Wysłuchałem jej prośby
Do wazonu wstawiłem
Długo z losem
o Życie walczyła
Gdy raniutko wstałem
Ona szczęśliwa…
Z dniem się witała
Pełna blasku…
Radość z niej biła
Tak…
Ona na nowo
Jakby… się urodziła
Śnieżno-białe jej płatki
Rozchyliły się…
Promyki słońca
Ogrzały serce jej
Ona i ja
Cieszymy się…
Ona …. że żyje
Ja … że radość
Piękno…
Wnosi
W me życie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz