31 sierpnia 2012
Prawdziwe przyjaźnie rodzą się tylko wśród osób świadomych swojego „ja”, zainteresowanych
innymi ludźmi, zdolnych do empatii, lojalności i oddania. Wymagają też wyzbycia się – a więc
niezbędnej straty – niektórych z naszych rojeń, dotyczących przyjaźni . Wymagania
stawiane wobec przyjaciela są wysokie, a pozbywanie się naszych iluzji związanych
z przyjaźnią jest bolesne. To prawda, że nasze przyjaźnie mogą być równie silne, a nawet
silniejsze niż więzy krwi czy małżeństwa, ale dzieje się tak wtedy, kiedy poradzimy sobie
z naszą wewnętrzną ambiwalencją, seksualnością i zgodzimy się na to, że przyjaciele okazują
sobie przyjaźń „w kratkę”.
.
Wyobraźmy sobie, że przyjaźń nigdy nie boli. Jakby wtedy wyglądała? Sztucznie i sterylnie
. Byłaby to przyjaźń między ludźmi, którzy bojąc się być blisko siebie, oglądają siebie przez
szybę, aby się nie zranić. Ale wtedy, nie chcąc się wystawić na ryzyko bólu i cierpienia
, skazaliby się na samotność we dwoje. Przyjaźnie muszą boleć, bo tworzą je ludzie. Bolą
jednak nie tyle one same, ile procesy ich kształtowania i zmiany, jakie pod ich wpływem i dla
ich zachowania dokonują się w ludziach
.
Boli, że nie możemy być tylko dla siebie
Nostalgia za prawdziwym przyjacielem jest objawem poszukiwania w naszym życiu takiej
więzi, w której doświadczalibyśmy absolutnej miłości i zaufania. Kiedy bylibyśmy połączeni
przez podobne pasje i dążenia, a u naszego boku mielibyśmy kogoś, przed kim można
odsłonić najciemniejsze zakamarki naszej duszy i zarazem nie bać się, że z jakichś powodów
zostaniemy odrzuceni. Takiej osoby pragniemy, takiej osoby szukamy, i tak rozumiemy
prawdziwą przyjaźń.
Zdaniem Elreda, opata z Rievaulx, „prawdziwie samotnym jest ten, kto nie ma przyjaciela”
. I nie ma w tym stwierdzeniu przesady. Jednak w najgłębszej nawet przyjaźni zaboli to, że
przyjaźń nie jest „sklonowaniem duszy”. Nigdy dwoje ludzi nie może żywić nadziei, że
zaspokoją nawzajem wszystkie swoje potrzeby, że jeden stanie się „wszystkim” dla drugiego
. Przyjaciela nie „ma się” na własność. Przyjaciela w ogóle się nie „ma”. Z przyjacielem „się
jest” i przyjacielem „się staje”. My zaś instynktownie niemal szukamy przyjaciół, aby w ich
twarzy zobaczyć siebie
Potrzebę tę szczególnie widać w przyjaźniach z okresu młodzieńczego. Przyjaciele
z dzieciństwa są nam potrzebni, aby odkryć, potwierdzić i skonsolidować to, kim jesteśmy.
W tego typu przyjaźnie bardzo silnie wpisana jest potrzeba wyłączności. Dobierając sobie
przyjaciela czy przyjaciółkę, szukamy w nich często swojej drugiej połówki – i to nie tylko
brakującej, ale i bez skazy. Jeśli jednak chcemy spotkać się z przyjacielem, a nie tylko
zatrzymać go przy sobie, musimy w dojrzały sposób zgodzić się na jego „inność”
i ”odrębność”. A to przynajmniej na początku boli. Możemy bowiem kogoś kochać bez jego
wiedzy, ale nie możemy się z kimś przyjaźnić bez jego wiedzy i zgody.
Boli, że bywamy „przyjaciółmi w kratkę”
W każdą przyjaźń wchodzimy ze „skazą charakteru”, która krępuje i ogranicza nasze relacje
z innymi. Wynika ona z ambiwalentnej postawy: kochamy, ale i zazdrościmy; kochamy
i rywalizujemy. Często jest nam łatwiej współczuć niż cieszyć się szczęściem drugiej osoby,
pomyślnością naszego przyjaciela. Czy nie jest tak, że nasze przyjaźnie wygasają w tym
momencie, w którym trudno nam już ukrywać przed sobą własną zazdrość? Stwierdzenie:
„Obraziłem się na przyjaciela” jest często tylko zakamuflowaną formą przyznania się do tego,
że zazdroszczę mu powodzenia, którego już dłużej nie potrafię tolerować.
„Inność” przyjaciela może nas bowiem doprowadzić albo do frustracji, albo wdzięcznego
zaciekawienia, w zależności od tego, jak potrafimy żyć z wrodzoną zazdrością. Myśląc
o przyjaźni zapominamy często o tym, że „względnie łatwo jest być przy drugiej osobie
i przyjść jej z pomocą w przeciwnościach losu, ale trudniej wytrwać przy przyjaciołach w ich
radosnych chwilach” . Zazdrość to słowo, którego nie kojarzymy z przyjaźnią, bo przyjaźń
jest dla nas więzią ludzi sobie bliskich i przynajmniej duchowo równych. Dopiero dojrzewając
w przyjaźniach skłonni jesteśmy do tego, aby wyjść poza siebie i nauczyć się patrzeć we
wspólnym kierunku. Ponieważ przyjaźń traktujemy często jako promocję naszego wizerunku,
boli zobaczenie siebie jako „przyjaciela w kratkę".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz