niedziela, 8 grudnia 2013

Teraz wiem kim byłam – zwykłą marionetką.

 Linka w twoich dłoniach dawała mi życie.

 Wargi rysowane karminową kredką

 i morze łez gorzkich ocieranych skrycie.

 Tańczyłam kankana, choć muzyka brzmiała

 ...
 nastrojowym tchnieniem miłosnego walca

 i brudnym kamieniom ufnie się kłaniałam

 gdy szarpałeś żyłkę w niecierpliwych palcach.

 Klękałam pokornie, by cię zadowolić

 nie chcąc wywoływać gniewu w twoich oczach.

 Czekałam aż świtem zasnąć mi pozwolisz,

 sny cicho splatając w zbyt ciasne warkocze.

 Dzisiaj tkwię na strychu w zardzewiałej skrzyni.

 Poplątane sznurki dławią cień oddechu.

 Wyglądam przez szpary, w sobie szukam winy,

 darmo wypatrując twojego uśmiechu.

 Blizny kryją rany, nie czekam wyroku,

 przestają już boleć cięte biczem słowa,

 lecz wciąż jeszcze z lękiem słucham ciężkich kroków

 w obawie, że spektakl zacznie się od nowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz