Anioł mój...Przyszedł do mnie, przyszedł nocą. Było tak cicho i ciemno. Tak bardzo dokładnie słyszałam, każde słowo wyszeptane z jego ust. Wzrok miał tak zimny i smutny, mówił: jestem Twoim Aniołem. Nie wierzyłam... Zabijasz mnie – ledwo wyszeptał. Twoja każda zła myśl, każda łza to pióro wyrwane z moich skrzydeł, których od tak dawna nie mogę rozwinąć, nie zabijaj mnie proszę. Spojrzałam mu głęboko w oczy mówiąc: przepraszam. Podeszłam do niego i przytuliłam, a z oczu mych zaczęły lecieć łzy. Łzy szczęścia, że jest, że czuje jego materialną obecność. Uwierzyłam... A wtedy on rozłożył skrzydła, powiedział: dziękuje i odleciał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz