Ciemna Dama rozbłysła gwiezdnym dywanem
Pokazując księżycową twarz
Z najdalszego zaułka mroku wyłonil się
Nocny koszmar
Łapczywie przytulając mnie do siebie
Czułam jego chłód
Silne ramiona zmiażdżyły kolory mojej tęczy
Lodowaty oddech zgasił najmniejszą iskierkę radości
Pocałunkiem zmroził ciepło wypowiadanych słów
Lecz jasny promyk poranka wkradł się wąską smużką
I rozlewając swój blask
Wydarł mnie z lodowatych ramion
A on umknął w swój ciemny kąt
Czekając kolejnych łowów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz