ciemny świt rozjaśniam wczorajszym blaskiem – połączeń myśli, w których słowa niewypowiedziane słyszy umysł, bo wibracja iskrzących oswaja ze strachem, któremu nie dałam się zdominować.
będąc ciszą – wymownym milczeniem marzę o dotknięciu powietrza, jakim otulona upajam się, że chociaż ulotne, to można zatrzymać, by cieszyło łoskotem wzbudzającym pożądanie na więcej
wyrazów pobudzających do uśmiechu, że czytasz w zagubionej mimice twarzy, jak bardzo potrzebuję wzajemności – spojrzeń – ciągłej linii, po której nieśmiało wspinam się na najwyższy szczyt rozkoszy nie do zdobycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz