niedziela, 22 września 2013
Ten mężczyzna i ta kobieta poznali się kiedyś…
Mężczyzna uśmiechał się na pewno do kobiety, na pewno przyniósł jej kwiaty po pracy…
Nieśmiały, niezręczny, bał się może, że zostanie odtrącony…
A kobieta przez wrodzoną kokieterię, kobieta pewna swojego wdzięku
z upodobaniem podniecała jego niepokój…
I tamten (…) przeżywał rozkoszną udrękę…
A potem…a potem były pierwsze słowa miłości, pierwsze dotknięcia ręki, pierwsze pocałunki…
Całe ich życie wypełniała wzajemna miłość…
Całym sobą, każdym gestem i słowem mówili o tym, że się kochają…
…Niepojęte jak mogli stać się tymi bryłami gliny…
~Antoine de Saint Exupery
piątek, 20 września 2013
20 września 1920 roku rozpoczęła się Bitwa nad Niemnem – ostatnie wielkie starcie w wojnie polsko-bolszewickiej, zakończone ostatecznym rozgromieniem sowietów przez Wojsko Polskie.
Dziś kiedy mówi się o wojnie 1920 roku z bolszewikami przed oczami staje zazwyczaj obraz Bitwy Warszawskiej. Warto jednak pamiętać, że choć pod Warszawą zdołaliśmy powstrzymać bolszewików, a uderzeniem znad Wieprza zdezorganizować ich szeregi, to decydujące zwycięstwo przyniosła nam właśnie Bitwa nad Niemnem. Trwała ona do 26 września, a według części historyków – do 29 września, kiedy to w polskie wojska zdobyły Baranowicze.
Po stronie polskiej w Bitwie nad Niemnem walczyła 2 Armia gen. Edwarda Rydza-Śmigłego (a w jej składzie: 1 Dywizja Piechoty Legionów, 3 Dywizja Piechoty Legionów, 17 Dywizja Piechoty Wielkopolskiej, 21 Dywizja Górska, 22 Dywizja Ochotnicza, 1 Dywizja Litewsko-Białoruska, 2 i 4 Brygada Jazdy oraz Grupa Artylerii Ciężkiej) oraz 4 Armia Wielkopolska gen. Leonarda Skierskiego (w składzie: 11 Dywizja Piechoty, 14 Dywizja Piechoty Wielkopolskiej, 15 Dywizja Piechoty Wielkopolskiej i 16 Pomorska Dywizja Piechoty). Łącznie dwie polskie armie liczyły 67 tys. żołnierzy. Przeciwko sobie miały cztery armie bolszewickie w łącznej sile 100 tys. żołnierzy dowodzone przez Tuchaczewskiego, Łazarewicza i Sołłohuba.
Bitwę rozpoczęło polskie uderzenie z zaskoczenia z Lasów Augustowskich na Grodno. Atakowała 21 Dywizja Górska gen. Andrzeja Galicy i 22 Dywizja Ochotnicza płka Adama Koca wsparte Grupą Artylerii Ciężkiej gen. I.Ledóchowskiego. W rzeczywistości atak ten miał tylko zmylić Rosjan, gdyż decydujące polskie uderzenie Józef Piłsudski planował na północy. Zacięte walki toczyły się na przedpolach Grodna, pod Indurą i Odelskiem, gdzie bolszewicy przeszli do kontrataku. Równocześnie naszemu wojsku udało się rozbić Rosjan pod Brzostowicą Wielką i sforsować rzekę Świsłocz.
22 września kolejne formacje sowieckie rozpoczęły zmasowany kontratak. Wiele miejscowości po kilka razy przechodziło z rąk do rąk. Szczególnie zacięte boje toczyły się o Nowy Dwór, Rohaczew, Kuźnicę, Długosielce, Brzostowicę Wielką i Małą. Natarcie sowieckie udało się jednak powstrzymać. Część czerwonoarmistów narodowości białoruskiej i ukraińskiej zaczęła przechodzić na stronę polską. Kontratak sowiecki osłabł. Polskie wojska sforsowały Niemen i wyparły sowietów z zachodniego brzegu rzeki. W nocy z 25 na 26 września Polacy zdobyli Grodno.
Równocześnie już 22 września na północy polska Grupa Manewrowa 2 Armii zmiotła próbujące stawiać opór oddziały litewskie, wyzwoliła Sejny i 23 września zdobyła most na Niemnie w Druskienikach, a 1 Dywizja Litewsko-Białoruska i 2 Brygada Jazdy dotarła do Porzecza. Rozpoczęło się polskie natarcie na Lidę. 26 września 1 Dywizja Piechoty Legionów płka Dąb-Biernackiego zaskoczyła i rozbiła cofających się sowietów pod Raduniem. Decydujący na tym kierunku okazał się bój pod Krwawym Borem, gdzie 1 Dywizja Litewsko-Białoruska, choć poniosła duże straty, zdezorganizowała oddziała sowieckie, dzięki czemu 28 września udało się zdobyć Lidę.
W tym momencie nastąpił kolejny zmasowany kontartak sowiecki na Lidę. Rozgorzały zacięte walki uliczne. W końcu po bohaterskiej walce Polacy wyparli sowietów z Lidy, biorąc do niewoli 10 tys. jeńców. Był to przełomowy moment Bitwy nad Niemnem. W tym samym czasie polskie oddziały gen. Władysława Junga w krwawych walkach skutecznie związały duże siły sowieckie w rejonie Wołkowyska, uniemożliwiając ich przerzucenie na północ.
Rozbici na północy i osłabieni na południu bolszewicy rzucili się do ucieczki. Polacy dotarli do Szczary i okrążyli duże siły sowieckie w rejonie Baranowicz, które zdobyto 29 września. W dniu 12 października zdobyliśmy Mołodeczno, a 14 października Mińsk. W Bitwie nad Niemnem poległo 7 tys. Polaków i 40 tys. sowietów. Zwycięstwo to miało decydujący wpływ na warunki późniejszego pokojowego Traktatu Ryskiego z sowietami, w wyniku którego ustalona granica II RP w przybliżeniu odpowiadała granicy sprzed II rozbioru.
Dziś kiedy mówi się o wojnie 1920 roku z bolszewikami przed oczami staje zazwyczaj obraz Bitwy Warszawskiej. Warto jednak pamiętać, że choć pod Warszawą zdołaliśmy powstrzymać bolszewików, a uderzeniem znad Wieprza zdezorganizować ich szeregi, to decydujące zwycięstwo przyniosła nam właśnie Bitwa nad Niemnem. Trwała ona do 26 września, a według części historyków – do 29 września, kiedy to w polskie wojska zdobyły Baranowicze.
Po stronie polskiej w Bitwie nad Niemnem walczyła 2 Armia gen. Edwarda Rydza-Śmigłego (a w jej składzie: 1 Dywizja Piechoty Legionów, 3 Dywizja Piechoty Legionów, 17 Dywizja Piechoty Wielkopolskiej, 21 Dywizja Górska, 22 Dywizja Ochotnicza, 1 Dywizja Litewsko-Białoruska, 2 i 4 Brygada Jazdy oraz Grupa Artylerii Ciężkiej) oraz 4 Armia Wielkopolska gen. Leonarda Skierskiego (w składzie: 11 Dywizja Piechoty, 14 Dywizja Piechoty Wielkopolskiej, 15 Dywizja Piechoty Wielkopolskiej i 16 Pomorska Dywizja Piechoty). Łącznie dwie polskie armie liczyły 67 tys. żołnierzy. Przeciwko sobie miały cztery armie bolszewickie w łącznej sile 100 tys. żołnierzy dowodzone przez Tuchaczewskiego, Łazarewicza i Sołłohuba.
Bitwę rozpoczęło polskie uderzenie z zaskoczenia z Lasów Augustowskich na Grodno. Atakowała 21 Dywizja Górska gen. Andrzeja Galicy i 22 Dywizja Ochotnicza płka Adama Koca wsparte Grupą Artylerii Ciężkiej gen. I.Ledóchowskiego. W rzeczywistości atak ten miał tylko zmylić Rosjan, gdyż decydujące polskie uderzenie Józef Piłsudski planował na północy. Zacięte walki toczyły się na przedpolach Grodna, pod Indurą i Odelskiem, gdzie bolszewicy przeszli do kontrataku. Równocześnie naszemu wojsku udało się rozbić Rosjan pod Brzostowicą Wielką i sforsować rzekę Świsłocz.
22 września kolejne formacje sowieckie rozpoczęły zmasowany kontratak. Wiele miejscowości po kilka razy przechodziło z rąk do rąk. Szczególnie zacięte boje toczyły się o Nowy Dwór, Rohaczew, Kuźnicę, Długosielce, Brzostowicę Wielką i Małą. Natarcie sowieckie udało się jednak powstrzymać. Część czerwonoarmistów narodowości białoruskiej i ukraińskiej zaczęła przechodzić na stronę polską. Kontratak sowiecki osłabł. Polskie wojska sforsowały Niemen i wyparły sowietów z zachodniego brzegu rzeki. W nocy z 25 na 26 września Polacy zdobyli Grodno.
Równocześnie już 22 września na północy polska Grupa Manewrowa 2 Armii zmiotła próbujące stawiać opór oddziały litewskie, wyzwoliła Sejny i 23 września zdobyła most na Niemnie w Druskienikach, a 1 Dywizja Litewsko-Białoruska i 2 Brygada Jazdy dotarła do Porzecza. Rozpoczęło się polskie natarcie na Lidę. 26 września 1 Dywizja Piechoty Legionów płka Dąb-Biernackiego zaskoczyła i rozbiła cofających się sowietów pod Raduniem. Decydujący na tym kierunku okazał się bój pod Krwawym Borem, gdzie 1 Dywizja Litewsko-Białoruska, choć poniosła duże straty, zdezorganizowała oddziała sowieckie, dzięki czemu 28 września udało się zdobyć Lidę.
W tym momencie nastąpił kolejny zmasowany kontartak sowiecki na Lidę. Rozgorzały zacięte walki uliczne. W końcu po bohaterskiej walce Polacy wyparli sowietów z Lidy, biorąc do niewoli 10 tys. jeńców. Był to przełomowy moment Bitwy nad Niemnem. W tym samym czasie polskie oddziały gen. Władysława Junga w krwawych walkach skutecznie związały duże siły sowieckie w rejonie Wołkowyska, uniemożliwiając ich przerzucenie na północ.
Rozbici na północy i osłabieni na południu bolszewicy rzucili się do ucieczki. Polacy dotarli do Szczary i okrążyli duże siły sowieckie w rejonie Baranowicz, które zdobyto 29 września. W dniu 12 października zdobyliśmy Mołodeczno, a 14 października Mińsk. W Bitwie nad Niemnem poległo 7 tys. Polaków i 40 tys. sowietów. Zwycięstwo to miało decydujący wpływ na warunki późniejszego pokojowego Traktatu Ryskiego z sowietami, w wyniku którego ustalona granica II RP w przybliżeniu odpowiadała granicy sprzed II rozbioru.
czwartek, 19 września 2013
Potrzeba
tylko jednej minuty by kogoś zauważyć, jednej godziny by go
ocenić...jednego dnia żeby poślubić, a całego życia by zapomnieć
Czasem słyszysz to coś, jak pukanie do Twoich drzwi.
Obcy głos podpowiada, musisz teraz gdzieś biec,
Kiedy jesteśmy razem, często kończysz spotkanie by,
Zniknąć jakbyś nie miała, ze mną wspólnego nic.
Świateł, nie ma po co liczyć, prawie staje czas.
Sznurem auta, ciągną po ulicy
Tobie się spieszy, mało go masz.
Biegnij, uciekaj jeśli chcesz, szukaj gdy jest Ci źle,
Biegnij, czy wiesz już dokąd biec, czemu myślisz, że lepiej gdzieś jest
Chcę usłyszeć ten głos, jak mówi Ci szeptem coś
Lepiej żeby już przestał, niech pozwoli Ci żyć,
Kiedy w końcu gdzieś staniesz, a wokół Ciebie nie będzie nic,
Przystanek taki jak ten, pozwoli odkryć Ci sens
Świateł, nie ma po co liczyć, prawie staje czas.
Sznurem auta, ciągną po ulicy
Tobie się spieszy, mało go masz.
Biegnij, uciekaj jeśli chcesz, szukaj gdy jest Ci źle,
Biegnij, czy wiesz już dokąd biec, czemu myślisz, że lepiej gdzieś jest
Biegnij, uciekaj jeśli chcesz, szukaj gdy jest Ci źle,
Biegnij, czy wiesz już dokąd biec, czemu myślisz, że lepiej gdzieś jest
Biegnij, szukaj, biegnij, czemu myślisz, że lepiej dziś jest.
M>W?A
wtorek, 17 września 2013
Ciemne, ciche mogiły
cześć Wam i chwała....
Za to,że Wyście krwia odkupiły
Ojczyznę całą!
Wy żołnierze! Polscy rycerze
Wyście nie pomnąc na trudy i znoje
pomimo ciężkich przeszkód i kul
Odważnie szliscie w bój.
Wyście widzieli płaczące matki
jak całym tłumem żegnały Was przecież
i też widzieliście palące się chatki.
Więc zaprzysignieliscie zemstę wrogowi
do krwi ostatniej z żył.
Wy rzekliscie tylko,że w bój gotowi!
-Będę za Polskę się bił!
Za to Wam dziś cała Polska dziękuje,
Mogiły Wasze kwieciem przybiera.
Za to Was kazdy szczerze miłuje
A pamięć o Was nigdy nie umiera.
Mazury-M>W>A>17 wresień 2013R.
cześć Wam i chwała....
Za to,że Wyście krwia odkupiły
Ojczyznę całą!
Wy żołnierze! Polscy rycerze
Wyście nie pomnąc na trudy i znoje
pomimo ciężkich przeszkód i kul
Odważnie szliscie w bój.
Wyście widzieli płaczące matki
jak całym tłumem żegnały Was przecież
i też widzieliście palące się chatki.
Więc zaprzysignieliscie zemstę wrogowi
do krwi ostatniej z żył.
Wy rzekliscie tylko,że w bój gotowi!
-Będę za Polskę się bił!
Za to Wam dziś cała Polska dziękuje,
Mogiły Wasze kwieciem przybiera.
Za to Was kazdy szczerze miłuje
A pamięć o Was nigdy nie umiera.
Mazury-M>W>A>17 wresień 2013R.
Magdaena
Quo vadis, Domine
wstęgami zakurzonych asfaltowych ulic
pełnych kolorowych
pędzących na oślep zabawek
w których siedzą ludzie....
nie zauważają Twojej obecności
pochłonięci trasą
którą muszą pokonać
uważając na to
aby nie zniszczyć swojej lub cudzej
zabawki na czterech kołach
bo wydali na nią
mnóstwo pieniędzy....
Quo vadis, Domine
nie napotykając po drodze
drzew dających cień
wędrując w skwarze
pychy i zawiści
bez możliwości zaczerpnięcia ożywczej wody
w oazie szczęścia....
Quo vadis, Domine
pogardzany i znieważany
z krwawiącymi ranami
z wbitym do granic możliwości
cierniowym pierścieniem
otaczającym
Twoją Głowę i Serce
kolcami ludzkiego postępowania.....
Quo vadis, Domine
gdy napotykasz
zaryglowane drzwi
ludzkich serc
albo myśli pozbawione miejsca
dla Ciebie.....
czyżby jedynie
pozostał Ci Krzyż
z kroplami Twojej własnej Krwi
i niekończąca się nigdy droga?
przytuliłeś ludzkość do Serca
i co dostałeś w zamian?
niepamięć....
pogardę....
niechęć....
więc w bólu i udręce
QUO VADIS, DOMINE?
M>W>A
wstęgami zakurzonych asfaltowych ulic
pełnych kolorowych
pędzących na oślep zabawek
w których siedzą ludzie....
nie zauważają Twojej obecności
pochłonięci trasą
którą muszą pokonać
uważając na to
aby nie zniszczyć swojej lub cudzej
zabawki na czterech kołach
bo wydali na nią
mnóstwo pieniędzy....
Quo vadis, Domine
nie napotykając po drodze
drzew dających cień
wędrując w skwarze
pychy i zawiści
bez możliwości zaczerpnięcia ożywczej wody
w oazie szczęścia....
Quo vadis, Domine
pogardzany i znieważany
z krwawiącymi ranami
z wbitym do granic możliwości
cierniowym pierścieniem
otaczającym
Twoją Głowę i Serce
kolcami ludzkiego postępowania.....
Quo vadis, Domine
gdy napotykasz
zaryglowane drzwi
ludzkich serc
albo myśli pozbawione miejsca
dla Ciebie.....
czyżby jedynie
pozostał Ci Krzyż
z kroplami Twojej własnej Krwi
i niekończąca się nigdy droga?
przytuliłeś ludzkość do Serca
i co dostałeś w zamian?
niepamięć....
pogardę....
niechęć....
więc w bólu i udręce
QUO VADIS, DOMINE?
M>W>A
niedziela, 15 września 2013
Nie umoralniam.
Twoja więż z innym człowiekiem podobna jest do wagi. Obie strony sa zalezne od wspólnego środka i obie sa w stanie osiągnąć równowagę. Nie pozwól, by partner upadł, a doświadczenie wraz z nim różnych niżów i wyżów.Możesz zyskać bogatą mądrość życiową,jeżeli dasz komuś wsparcie w różnych sytuacjach.Kto nie pozwala innym upaść, sam będzie podżwignięty. Życzę Ci, abyś sptkał na swojej drodze takich ludzi, którzy Cie nigdy nie porzucą, także wtedy gdy będziesz gdy będziesz ich potrzebował. Bliskość wobec drugiego człowieka objawia się szczególnie w drobiazgach i nie kończy jej przestrzenne oddalenie. Darem jest taka umjętność obdarowywania, która przysparza radość nie tylko obdarowywaniem. Równie ważnym jest, by umieć z wdzięcznością przyjąć pomoc.Kto potrafi myśleć nie tylko o sobie, zawsze trafia na dobre pomysły.Tyle na dziś.Nie umoralniam Państwa-dzielę się myślami. Może komuś to pomoże. M>W>A>
sobota, 14 września 2013
Wtedy dopiero będziesz żył naprawdę, gdy całkowiecie staniesz się sobą.Zaakceptuj siebie, nawet jeżeli nie zawsze łatwo Ci to przyjdzie. Nikt nie prawa śmmiać się z Twojego wyglądu czy sposoby bycia. Twój głos jest jedyny i wyjątkowy tak, jak charakter Twojego pisma, a Twoje wzruszenia są tak niepowtarzalne, jak Twoje Twoje uzdolnienia. Nigdy nie rezygnuj i nie trać nadziei. Jesteś wart już sam dla siebie, jeżeli tylko potrafisz, zagłębić się w swoje wnętrze. Miłowanie siebie samego nie jest cechą egoizmu, jest konieczne, by potrafić zaakceptować innych ludzi. Nie zapieraj się swojej indywidualności za wątpliwą cenę pozornej wspólnoty czy któtkowałego zysku. Stój twardo na własnych nogach, a nikt nie zdoła przeszkodzić Ci w samodzielnym podążaniu naprzód Decydujące miejsca Twojej życiowej drogi upodabniają się do schodów i więzów. Jeżeli znasz swoje potrzeby, dotrzesz do nowego stopnia, uwolnisz się z wędzideł. Kto pozna i zrozumie siebie-odnajdzie się w życiu. Czego Wszystkim życzę i każdemu z osobna.:}
czwartek, 12 września 2013
Przykład jednej osoby nie oznacza, że brak jest ludzi lojalnych, niestety zdarzają się tacy, którzy za cenę ratowania siebie zdradzą przyjaciela. Ale są też tacy, którzy nawet wroga nie zdradzą. Ostatnimi czasy jakoś przestałam się dziwić pierwszemu przykładowi, a podziwiam osoby z przykładu drugiego. Czasy są trudne, każdy walczy o swoją pracę, lecz różne są sposoby walki o nią. Jedni posiadają zasadę „lisa”, inni nie zniżą się do poziomu tego o złej sławie zwierzęcia. Przebiegłość pierwszych, kłamstwa, w których się gubią, nieuczciwość albo tłumaczenie fałszu właśnie rzekomą uczciwością jest porażająca, handlowanie uczuciami, emocjami i szastanie na prawo i lewo tymi szlachetnymi cechami, byle tylko wyjść na swoje przeraża mnie. Tego typu zachowanie znamionuje osoby o niskim poczuciu własnej wartości, bezczelności i braku określonych zasad, jak też nieumiejętności wyznaczania granic. Przekraczanie ich narusza godność wszystkich, z kim mają do czynienia. Strach przed utratą pracy, wątpliwego autorytetu, poczucia ważności powoduje stałe kłamstwa i bardzo niechlubne postępowanie. Niestety, gdy się zorientujesz, że masz w otoczeniu takiego kogoś- uciekaj, ale życie jest jakie jest, trzeba nam żyć wśród też i takich, dlatego jak sobie poradzić z „lisem”? To co charakteryzuje osoby, które nawet wroga nie zdradzą jest godność, uczciwość, przejrzystość charakteru i postępowania. Tylko PRAWDA daje nam szansę wybronienia się przed „lisem” i zachowanie odpowiedniej odległości, gdy przyjdzie nam już pracować z kimś takim. Nie dajmy się podstępnemu postępowaniu „lisa”, grajmy w otwarte karty, bądźmy sobą zachowując dla siebie to co nasze, oddając wszystko, co do nas nie należy. Nie widzę innej drogi. Oczywiście „lis” powie, że jesteśmy niewdzięczni, że go zdradziliśmy i takie tam. Podnieś wysoko głowę, zadbaj o siebie, wyznacz swój teren i nie wpuszczaj tam nie proszonych. Życzę Lojalnym, aby jak najmniej „lisów” się pleniło w ich otoczeniu, życzę wypleniania Prawdą i dezynfekcji otoczenia.
wtorek, 10 września 2013
Nic tak bardzo nie rozdwaja umysłu.
Nic tak bardzo nie zabiera sił.
Smutek osiadł mi w sercu.
Blask oczu zgasił.
Plamą łez pościel zabrudził.
Mą wiarę zamienił w kamień.
Nie potrzeba mi słów otuchy.
Nie potrzebna jest mi dłoń na plecach.
Nie chcę radości sztucznej.
Nie chcę też waszego milczenia.
Niczego innego nie pragnę
jak ciszy w mej głowie,
teraz.
Są w życiu takie miejsca,
w których chciałabym zawsze być...
Są w życiu takie rzeczy,
o których tylko mogę śnić...
Są w życiu takie chwile,
o których chcę pamiętać
przez cały czas...
Są w życiu takie tajemnice,
które każdy by chciał znać...
Są w życiu przekonania,
w jakich zawsze chciałabym trwać...
Są takie osoby,
które potrafią odmienić życie,
to właśnie takie osoby
kocha się najbardziej i nad życie.
M?W>A
Jesteś zimnym wiatrem.
Jesteś głuchym dzwonem,
Oschłym kamieniem,
Martwą rybką.
Jesteś mrożącym wspomnieniem,
Obojętnością nocy,
Gasnącą latarnią.
Śladem w sercu,
Mgłą nad ranem.
Jesteś czerwonym niebem,
Niepewnością jutra,
Ciszą nad ranem.
Jesteś miłością beznadziei.
Powietrzem bez tlenu,
Szczęścia zapomnieniem.
Taki już jesteś!
http://youtu.be/xNPvgsLO7H0
Kamień z serca
Ten kamień, który w sercu noszę,
pozostaw mi, Panie.
Nie daj by czas
jak lekarz - morderca
spłynął na moje posłanie
i... kamień z serca!
Tyleś mnie razy wywiódł
z legowisk niekochanych,
że dziś mi, po latach tylu,
nie plaster daj, lecz... kamyk
Nie pozwól z gorączki tej powstać.
Nie kuruj zapomnieniem.
Chcę czyjąś jeziorną postać
na pustej przechować scenie.
Ten, co mi kamień wsączył
jak wino do krwi pustej,
niczemu nie jest winien.
Jest niebem i lustrem.
Nie ratuj mnie, Panie, nie tul,
nie ciągnij na wódkę,
ja już właściwie nie - tu,
zebrałam szmatki... suknie...
Nie daruj mi w raju jabłek
ni w celi - papieru i pióra.
Ja Ci tak pięknie słabnę
jak popołudnie w biurach.
Ach, lekko kamień mój dźwigać...
Lżej niż po innych - pierścionki.
Z nim umknę, wniebowzięta,
jak wniebobiorą skowronki.
Agnieszka Osiecka
Ten kamień, który w sercu noszę,
pozostaw mi, Panie.
Nie daj by czas
jak lekarz - morderca
spłynął na moje posłanie
i... kamień z serca!
Tyleś mnie razy wywiódł
z legowisk niekochanych,
że dziś mi, po latach tylu,
nie plaster daj, lecz... kamyk
Nie pozwól z gorączki tej powstać.
Nie kuruj zapomnieniem.
Chcę czyjąś jeziorną postać
na pustej przechować scenie.
Ten, co mi kamień wsączył
jak wino do krwi pustej,
niczemu nie jest winien.
Jest niebem i lustrem.
Nie ratuj mnie, Panie, nie tul,
nie ciągnij na wódkę,
ja już właściwie nie - tu,
zebrałam szmatki... suknie...
Nie daruj mi w raju jabłek
ni w celi - papieru i pióra.
Ja Ci tak pięknie słabnę
jak popołudnie w biurach.
Ach, lekko kamień mój dźwigać...
Lżej niż po innych - pierścionki.
Z nim umknę, wniebowzięta,
jak wniebobiorą skowronki.
Agnieszka Osiecka
Mama i Tata. Oni. Są dla mnie najważniejsi na świecie !
..Z wiekiem to doceniam .. NAPRAWDĘ.
i mimo kłótni, często żałuję tych wypowiedzianych słów niepotrzebnie
a takich jest dużo. Zaczynam też rozumieć ich opiekuńczość, którą sama
odbierałam jako "nadopiekuńczość"..
Mimo kłótni (które zdarzają się w każdej rodzinie) wiem,
że za jakiś czas i tak będę się do nich odzywać..
i wiem, że pomogą mi w każdej sytuacji.
Mimo, że często wtrącają swoje racje ! które też często są naprawdę słuszne ;p
-- -- -- -- -- -- --
Cieszę się, że ciągle przy mnie po prostu są
-dziękuję im za wspaniałe dzieciństwo, za wszystkie wspólne wyjazdy, wakacje,
wypady na koncerty itp.
Świetnie wspominam moje dzieciństwo i coraz częściej staram się je (sobie) przypominać,
co by czasem nic nie uciekło z pamięci.
Nigdy w życiu ! przez 20 lat nie wstydziłam się moich rodziców.
Są "superowi" ..mają konto na "fejsie", oglądają filmy na yt,
lubią jeździć na koncerty śląskie czy też tych wokalistów "na topie"..
Lubię z nimi grillować i bardzo się cieszę, że tak polubili mojego G.
Najbardziej dziękuję im za to, że dbali o to -abym miała jak najlepszy kontakt
z moją Prababcią ! że od małego zostawiali mnie u niej na wakacje.
..Że tak więź trwa do dziś, mimo iż Omcia jest już po tej lepszej (podobno) stronie..
Myślałam ostatnio o tym, że muszę to napisać.
Chcę to mieć tutaj ! Rodzice dali mi życie i zawsze będę im za to wdzięczna.
*Dziękuję, że pozwolili mi uczęszczać przez tyle lat na traningi Taekwon-Do,
zdając sobie sprawę, że czasem po zawodach wrócę poobijana.
*Dziękuję, że posłali mnie do Szkoły Muzycznej i mogłam spełnić swoje marzenie
i marzenie Prababci, grając na gitarze klasycznej.
*Dziękuję za wszystko. Dosłownie.
.. za mnóstwo wspaniałych chwil !
..są też takie, które zatrzymam tylko dla siebie. Nigdy o tym nie zapomnę.
Wiem, że przed nami jeszcze mnóstwo dni i kłótni również ;p
..ale i tak bardzo mocno Kocham Moich Rodziców !
Kiedyś miałem oswojoną ropuchę. Zjawiła się pewnego wieczora i została. Mieszkała gdzieś pod schodami i co noc wychodziła na wycieraczkę, by w świetle lampy polować na różne kręcące się dokoła robale. Oswoiła się do tego stopnia, że w ogóle nie zwracała uwagi na przechodzących ludzi. A że postanowiła przebywać w dość strategicznym miejscu, co chwila ktoś ją omijał. Musieliśmy po prostu wieczorami zrezygnować z używania wycieraczki i nauczyć się przy wchodzeniu czy wychodzeniu z domu stawiać hmmm... ponadnormatywne kroki. Jedynie psy były odporne na naukę. Potrącana przez nie ropucha przyglądała się wtedy z oburzeniem i pogardą.
Przez krótki czas na wycieraczce polowały dwie ropuchy. Mała i duża. Ale trwało to krótko. Została większa. Taka mniej więcej wielkości mojej dłoni.
Po jakiś dwóch latach zniknęła. Nie wiadomo co się z nią stało. Czy ją ktoś zjadł? Czy też znalazła lepszy punkt żywieniowy? Czy też nastąpił naturalny kres jej żywota? Z racji na wielkość musiała mieć dobrych parę lat. Przez chyba trzy lata z powodu braku ropuchy owady pod lampą mogły harcować do woli.
Aż tu nagle, kilka dni temu otworzyłem drzwi i stanąłem oko w oko z łypiącą na mnie ropuchą. Ta sama? Chyba raczej nie. A może jednak?
W każdym razie, trzepoczące co noc w świetle lampy ćmy, przestały być bezpieczne.
"Żyć każdym dniem czyli jak znaleźć wielką radość w małych rzeczach" jest to tytuł fascynującej książki napisanej przez Phila Bosmansa. Jak zwykle to w życiu bywa trafiła w moje ręce w najlepszym czasie, czyli wtedy kiedy tego najbardziej potrzebowałam.
Możecie w niej znaleźć krótkie przemyślenie Autora przeznaczone na konkretny dzień roku. Oczywiście nigdzie nie jest powiedziane, że trzeba trzymać się reguły i czytać tylko na te dni, bo książka nadaje się idealnie na losowe otwarcie, przeczytanie i przemyślenie
A oto co ja znalazłam pod datą 18 sierpnia:
O NIEOBECNYCH TYLKO DOBRZE
"Rak: wszyscy znają tę straszną chorobę.
Czy wiesz, że istnieje także rodzaj raka duchowego,
który rozrasta się tak samo szybko
i z taką samą niszczycielską siłą?
Jest nim podła obmowa: szkalować innych,
niesłusznie przypisywać im złe rzeczy,
rozpowiadać niegodziwe, obraźliwe plotki.
Ten guz rakowy podkopuje małżeństwa,
rozbija rodziny, niszczy przyjaźnie,
rujnuje wielu niewinnych.
Wykańcza się ich, używając często wielkich kłamstw.
Dzieje się tak na małą skalę w rodzinach, wśród sąsiadów,
w zakładach pracy, kołach, grupach, organizacjach.
Dzieje się tak na wielką skalę i z gorszymi następstwami
przez mass media żądne sensacji.
Pomawia się i piętnuje ludzi
dla pieniędzy i niewybrednych nowości.
Kłamstwa rzuca się publiczności na żer.
Przed tym rakiem nie można się obronić.
Nieobecni są bezsilni, łatwy łup.
Nie mogą odpowiedzieć, bronić się.
Podstępnie zadaje im się cios sztyletem.
Nie bierz w tym udziału! Mów o swoich bliźnich tak,
jakby byli przy tym obecni.
Trzymaj się zasady:
O nieobecnych tylko dobrze!
Jeśli wiesz coś dobrego o innych i to powtarzasz,
zdziałasz codziennie cuda."
Czesto zastanawiam się-jak dotąd nie mam na to odpowiedzi.
Skąd się bierze w człowieku tyle siły, kiedy sił brak, a wszystko owinięte jest kokonem rozczarowań, wzlotów i upadków. Kiedy za powiekami łez wydaje się wszystko przegraniem, straceniem, oplutym przez tysiące sprzeczności- Co wtedy??? Gdy miłość z serca krzyczy POMOCY??? I nikt nie widzi, nie czuje,bo tak łatwiej, bezpieczniej- szybko odwraca głowę w swój własny świat. Co wtedy??? Nasłuchuję i wyłapuję dobro, które prowadzi w życie, trochę po omacku, jednak pełne wiary i nadziei. Chcę iść w stronę życia, z NIMI, z tymi, których nikt zauważyć już nie chce.
Są w życiu takie miejsca,
w których chciałabym zawsze być...
Są w życiu takie rzeczy,
o których tylko mogę śnić...
Są w życiu takie chwile,
o których chcę pamiętać
przez cały czas...
Są w życiu takie tajemnice,
które każdy by chciał znać...
Są w życiu przekonania,
w jakich zawsze chciałabym trwać...
Są takie osoby,
które potrafią odmienić życie,
to właśnie takie osoby
kocha się najbardziej i nad życie.
M?W>A
czwartek, 5 września 2013
Kiedy mężczyzna kocha kobietę…
Ciekawam jest, co myślą o tym kobiety. Co czują, czego pragną. Jakie emocje nimi targają. Jakie marzenia?
Mojego szczęścia nie było w domu tydzień. Piszczałyśmy obie ze strachu i zachwytu, kiedy w końcu wkradł się cichutko do salonu, stał chwilę w progu i obserwował jak sarenka wciągając wieczorne mleko, ogląda misia Ruperta i głaszcze moją rękę…
Broda mu urosła jeszcze bardziej szorstka i dzika. Wąsy nastroszone, włosy jak ryżowa szczotka. Wokół oczu – nieprawdopodobnie błękitnych, nieprawdopodobnie jasnych – siateczka zmarszczek, jakby głębsza. Długo parskał i chlapał w łazience, a potem siedział i siedział przy stole nad kubkiem herbaty i patrzył. Pachniesz… domem – mówił, oglądając uważnie każde słowo w świetle kuchennej żarówki. I słodko...i gorzko…i słono…- mówił, nie dotykając ani moich dłoni ani ust…
Od czwartku robimy razem różne rzeczy. Posadził mi trawę na łysych plackach w ogrodzie. Poprawił zdemolowane przez wiatry konstrukcje na groszki i powojniki. Umył auto i wypucował je w środku. Dwa dni z rzędu zabrał sarenkę na wycieczkę, abym mogła nacieszyć się ciszą i…maszyną. Obejrzał ze mną prawdziwą historię Janosika:) i wypił nie ulubioną inkę, bujając się na drewnianej huśtawce przed domem…I jeszcze kochał.
Czasem jest mi źle, bo nie mam tak jak inni. Przemierzam szmaragdowy spłachetek traw, targanych wiatrem. Z polnych kamieni, wydłubanych z ziemi, usypałam już własny mur. Bywa, że tęsknię…Za światłami wielkiego miasta, szmerem byle jakich rozmów i braw. Marzę i lecę, jak nocna ćma zwiedziona fałszywą obietnicą. Strasznie to głupie. I próżne.
Przecie, zazwyczaj mam to, czego nie mają inni…
Ciekawam jest, co myślą o tym kobiety. Co czują, czego pragną. Jakie emocje nimi targają. Jakie marzenia?
Mojego szczęścia nie było w domu tydzień. Piszczałyśmy obie ze strachu i zachwytu, kiedy w końcu wkradł się cichutko do salonu, stał chwilę w progu i obserwował jak sarenka wciągając wieczorne mleko, ogląda misia Ruperta i głaszcze moją rękę…
Broda mu urosła jeszcze bardziej szorstka i dzika. Wąsy nastroszone, włosy jak ryżowa szczotka. Wokół oczu – nieprawdopodobnie błękitnych, nieprawdopodobnie jasnych – siateczka zmarszczek, jakby głębsza. Długo parskał i chlapał w łazience, a potem siedział i siedział przy stole nad kubkiem herbaty i patrzył. Pachniesz… domem – mówił, oglądając uważnie każde słowo w świetle kuchennej żarówki. I słodko...i gorzko…i słono…- mówił, nie dotykając ani moich dłoni ani ust…
Od czwartku robimy razem różne rzeczy. Posadził mi trawę na łysych plackach w ogrodzie. Poprawił zdemolowane przez wiatry konstrukcje na groszki i powojniki. Umył auto i wypucował je w środku. Dwa dni z rzędu zabrał sarenkę na wycieczkę, abym mogła nacieszyć się ciszą i…maszyną. Obejrzał ze mną prawdziwą historię Janosika:) i wypił nie ulubioną inkę, bujając się na drewnianej huśtawce przed domem…I jeszcze kochał.
Czasem jest mi źle, bo nie mam tak jak inni. Przemierzam szmaragdowy spłachetek traw, targanych wiatrem. Z polnych kamieni, wydłubanych z ziemi, usypałam już własny mur. Bywa, że tęsknię…Za światłami wielkiego miasta, szmerem byle jakich rozmów i braw. Marzę i lecę, jak nocna ćma zwiedziona fałszywą obietnicą. Strasznie to głupie. I próżne.
Przecie, zazwyczaj mam to, czego nie mają inni…
Czym
byłaby dziś historia, gdyby nie ludzie, którzy wpadli na mądry pomysł
skrupulatnego spisywania jej dziejów? Jakim krajem byłaby dziś Polska i
jacy bylibyśmy my, Polacy, gdyby nie krew przelana przez naszych
przodków w czasie brutalnych wieloletnich wojen i pomniejszych potyczek?
W dzisiejszych czasach żyjemy z dnia na dzień. Nie pytamy o przeszłość,
a historia jest jedynie atramentem wylanym na
papier szkolnych podręczników, lub taśmą filmową przeróżnej jakości
tworów rodzimych reżyserów. Mało tego, jest ona często traktowana
wybiórczo, osoby, które nie zatopią się głębiej w jej meandrach, nie
będą zatem w stanie poznać znaczących, choć niewyciąganych na światło
dzienne, faktów z życia swego kraju.
Poza ramy stereotypowych wyobrażeń na temat literackiego ujmowania przeszłości wychodzi niewątpliwie Elżbieta Cherezińska, znana polskim czytelnikom głównie z opowieści zahaczających o czasy średniowieczne. Moje pierwsze z nią spotkanie było już jednak nieco bardziej współczesne. Spod jej pióra wyszła opowieść, którą zapamiętam na długo, żałując, że nie poznałam jej wcześniej.
Wraz z pierwszymi stronami tego opasłego dzieła przenosimy się do czasów II wojny światowej, śledzimy jej początki, zgłębiamy każdy kolejny rok z osobna, docierając do samego jej kresu, a wszystko to w doborowym towarzystwie walecznych polskich patriotów. O Brygadzie Świętokrzyskiej nie usłyszmy w szkole. Już same Narodowe Siły Zbrojne traktowane są zazwyczaj po łebkach, choć okazuje się, że odegrały w naszej historii niezwykle ważną rolę. Działający na własną rękę, niepodporządkowany Armii Krajowej i Naczelnemu Wodzowi oddział przedzierał się przez poniewieraną Polskę, ratując okoliczne wsie przed terrorem wprowadzanym nie tylko przez Niemców czy Sowietów, ale również przez nieznających litości polskich komunistów.
Historię tę poznajemy od podszewki, zaznajamiając się z losami każdego z głównych członków brygady z osobna od zarania wojny, aż do ostatecznego połączenia z amerykańską armią generała Pattona. Naprzemiennie śledzimy ich losy, i choć już od pierwszych stron autorka częstuje nas ogromem nazwisk, każdorazowo przypomina, z kim dokładnie mamy do czynienia, przytaczając krótki opis danej osoby, ułatwiając nam tym samym lekturę i bieżące śledzenie akcji.
Poza ramy stereotypowych wyobrażeń na temat literackiego ujmowania przeszłości wychodzi niewątpliwie Elżbieta Cherezińska, znana polskim czytelnikom głównie z opowieści zahaczających o czasy średniowieczne. Moje pierwsze z nią spotkanie było już jednak nieco bardziej współczesne. Spod jej pióra wyszła opowieść, którą zapamiętam na długo, żałując, że nie poznałam jej wcześniej.
Wraz z pierwszymi stronami tego opasłego dzieła przenosimy się do czasów II wojny światowej, śledzimy jej początki, zgłębiamy każdy kolejny rok z osobna, docierając do samego jej kresu, a wszystko to w doborowym towarzystwie walecznych polskich patriotów. O Brygadzie Świętokrzyskiej nie usłyszmy w szkole. Już same Narodowe Siły Zbrojne traktowane są zazwyczaj po łebkach, choć okazuje się, że odegrały w naszej historii niezwykle ważną rolę. Działający na własną rękę, niepodporządkowany Armii Krajowej i Naczelnemu Wodzowi oddział przedzierał się przez poniewieraną Polskę, ratując okoliczne wsie przed terrorem wprowadzanym nie tylko przez Niemców czy Sowietów, ale również przez nieznających litości polskich komunistów.
Historię tę poznajemy od podszewki, zaznajamiając się z losami każdego z głównych członków brygady z osobna od zarania wojny, aż do ostatecznego połączenia z amerykańską armią generała Pattona. Naprzemiennie śledzimy ich losy, i choć już od pierwszych stron autorka częstuje nas ogromem nazwisk, każdorazowo przypomina, z kim dokładnie mamy do czynienia, przytaczając krótki opis danej osoby, ułatwiając nam tym samym lekturę i bieżące śledzenie akcji.
Wsłuchuję się w zbyt głośny aksamit twojego głosu. Przestaje mi brakować twojego szeptu, drażnisz mnie swoją obojętnością, złoszczą mnie moje słabości. Wtedy chciałam się wsłuchiwać w twój spokojny oddech, echo twojej senności i nowy rytm twojego serca. Teraz chcę powoli oduczyć się ciebie i poczuć słodycz zapomnienia.
Hormonalne łzy wyciekaja ze mnie niekontrolowanie. Męczą mnie Asda, Aviva i nie moje myśli. Czyjś smutek, który zawsze we mnie mieszkał. Cierpliwie słucham opowieści z poprzedniego życia, ale cieszę się swoim. Powoli zanurzam się w morzu spokoju i cichej radości oczekiwania. Cieszą mnie najdrobniejsze myśli, wspomnienie gestów tak delikatnych i spojrzeń tak ulotnych, że prawie ich nie było, bo przecież dopiero będą.
Jesteś zimnym wiatrem.
Jesteś głuchym dzwonem,
Oschłym kamieniem,
Martwą rybką.
Jesteś mrożącym wspomnieniem,
Obojętnością nocy,
Gasnącą latarnią.
Śladem w sercu,
Mgłą nad ranem.
Jesteś czerwonym niebem,
Niepewnością jutra,
Ciszą nad ranem.
Jesteś miłością beznadziei.
Powietrzem bez tlenu,
Szczęścia zapomnieniem.
Taki już jesteś!
Jesteś głuchym dzwonem,
Oschłym kamieniem,
Martwą rybką.
Jesteś mrożącym wspomnieniem,
Obojętnością nocy,
Gasnącą latarnią.
Śladem w sercu,
Mgłą nad ranem.
Jesteś czerwonym niebem,
Niepewnością jutra,
Ciszą nad ranem.
Jesteś miłością beznadziei.
Powietrzem bez tlenu,
Szczęścia zapomnieniem.
Taki już jesteś!
wtorek, 3 września 2013
Witam Wszystkich Państwa-tych którzy tu czasami zadjąndają. Dawno mnie tu nie było.
Przyczyny obiektywne, tak jak w zyciu. Dla tych, którzy darzą szczególnym sentymentem tan cudowny zakątek na Ziemi zostawiam kilka fotografi, które sama tego roku zrobiłam. Ciepło wszystkich pozdrawiam zycząc miłego ogląndania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)