Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć – trzeba marzyć…jak pisał J. Kofta…
A marzenie istnieje, dopóki nie zaczyna się spełniać…Bo wtedy tracimy zapał…
Każde spełnione pragnienie jest końcem marzeń…
„Nie oszukujmy się, ale prawdziwe marzenia się nie spełniają”…Nie oszukuję się, wiem o tym…Tylko trzeba czegoś pragnąć, żeby żyć…
Ale zdarza się, ze raz na jakiś czas, że takie prawdziwe marzenie nas zaskoczy i spełni się…
I raz na jakiś czas może nawet zaprzeć Ci dech w piersiach…I może wtedy nie powinno być ważne
„długo i szczęśliwie”, ale „szczęśliwie” teraz?…
Czasami lepiej, żeby marzenia pozostały tylko marzeniami, bo wtedy na
zawsze pozostają piękne, nieskażone prozą życia…Bo wiesz – w marzeniach
wszystko wygląda przepięknie, bezpiecznie –
ale gdy rzeczywiście coś się zdarza, czasem okazuje się, że nie jest to takie przyjemne…
Zwłaszcza, jak nas to przygniata, albo strąca w przepaść…
Czasem nie jest najważniejsze to, aby spełniać marzenia, ale to, aby uparcie o nie walczyć…
Bo życie to nadzieja…i wszystkie niedokończone sny…i wszystkie niespełnione marzenia…
„Czasami przychodzi taka chwila,(…) że nie jesteśmy w stanie się podnieść”…Bo to jest tak,
jakby pokazano nam raj, a potem go zniszczono…
Twój wniosek…”nigdy nie marz o miłości”…Hmmm…zwodniczy? – dość
Odpowiem Ci tak: „Dopóki kobieta ma marzenia, znajdzie się mężczyzna, który je zawiedzie”
A tak poważnie to myślę, że te nasze najgłębsze pragnienia, te płynące prosto z głębi serca,
kiedy wręcz z naiwnością dziecka marzymy o miłości – zawsze wpędzają nas w szaleństwo,
a zabawa w życie i miłość psuje nasze najpiękniejsze marzenia…bo wystarczy jeden błąd…
Ps. Wiec trochę optymistycznie – życzmy sobie spełnienia prawie wszystkich marzeń…
Nie wszystkich – prawie wszystkich, bo zawsze warto mieć jakieś marzenia ..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz